Kiedy jeszcze rok temu „frankowicz” zmagający się z toksycznym kredytem czy polisolokatą szukał kancelarii prawnej miał nie lada problem. W sprawach opłat likwidacyjnych problemów ze znalezieniem prawnika nie było, problemem były raczej stawki sięgające nawet 30-50% co dziś jest nie do pomyślenia! Sprawdź.
A jak jest dziś?
Kancelarii zaczynających specjalizować się w pozwach jest więcej – zwłaszcza po ostatnich słowach prezesa PIS. Kiedyś można było dość swobodnie negocjować stawki – dziś są one zaporowe, co najwyżej rozkładane na raty.
Kancelarii, które zajmują się frankami, jest bardzo dużo a ich poziom wiedzy też jest różny. Sukcesy na razie to wygrane w I instancji – nieprawomocne, choć na wiosnę zapewne pojawią się pierwsze korzystne prawomocne wyroki w II instancji.
Porównując oferty, jakie do nas docierają od czytelników, widać, że „żniwa” są godne! Jest to ewidentny efekt wydarzeń politycznych wokół frankowiczów jak również ostatniego wywiadu prezesa. Podaż dyktuje obecnie ceny? Niekoniecznie. Stawki ryczałtowe za obie instancje to w większości „znanych kancelarii” to koszt ok. 10-15.000 brutto. Do tego dochodzą koszty zastępstwa procesowego i success fee często 20-30%.
A co jeśli są kancelarie, które pracują bez szumu medialnego, stowarzyszeń, pikiet czy wielkich reklam na każdej „ścianie” za 5-6 tysięcy złotych za obie instancje i 10-12% od sukcesu…z sukcesem?