Dzisiejszy artykuł zainspirowany będzie najczęstszymi pytaniami klientów borykających się z problemem zobowiązania „walutowego”. Cudzysłów nie jest tu przypadkowy, albowiem ok. 90% klientów kancelarii zawodowo zajmujących się prawem bankowym i sprawami frankowiczów
z pojęciem walutowości styka się dopiero na etapie podejmowania decyzji o walce z bankiem. Czy warto więc podjąć tę walkę? Jakich argumentów używają banki? Jakie mam szanse? Po odpowiedzi zapraszamy do lektury artykułu.
Nie można wystąpić na drogę sądową przeciwko bankowi samodzielnie (bez prawnika).
MIT. Postępowanie przed sądami powszechnymi co do zasady nie jest obarczone obowiązkiem powierzania sprawy adwokatowi czy radcy prawnemu. Wynika to z art. 45 ust. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, który stanowi, że każdy ma prawo do sądu. Ograniczenie znajdziemy na etapie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego (co wynika z art. 871 § 1 Kodeksu postępowania cywilnego),którą składa się zazwyczaj… po prawomocnie przegranym procesie przez frankowicza.
W takiej sytuacji udział profesjonalnego pełnomocnika jest obowiązkowy.
Czy zalecamy samodzielne prowadzenie spraw przeciwko bankowi przed sądem? Zdecydowanie nie. Zawiłość aktualnej procedury cywilnej, terminy na składanie wniosków dowodowych i pism może przynieść więcej szkody niż pożytku. Co prawda art. 5 Kodeksu postępowania cywilnego stanowi o możliwości pouczania przez sąd stron postępowania działających bez prawnika ale… sąd nie poprowadzi za nas postępowania.
Każda kancelaria poprowadzi sprawę tak samo i wygra sprawę, bo TSUE tak orzekł.
MIT. Biorąc pod uwagę statystyki upublicznione na różnych stronach internetowych, frankowicz, który zastanawia się nad prowadzeniem sprawy przeciwko bankowi przeczyta, że wygrana jest zagwarantowana w ok. 90-100%. Problem w tym, że po przeczytaniu mediów pro-bankowych statystyka ta wynosi mniej niż 50%. Gdzie więc leży problem? W naszej ocenie kryteria wygrania sprawy przed sądem są trzy. Pierwszy z nich to wyedukowany sędzia, który sprawnie poprowadzi postępowanie cywilne, dopuści tylko te dowody, które mają znaczenie dla sprawy i nie będzie bał się wydać sprawiedliwego orzeczenia. Drugi z powodów to indywidualna ocena każdego przypadku. Oczywiście są banki, których treść umów jest w każdym przypadku identyczna i nie sposób tu mówić o indywidualnym uzgodnieniu postanowień umownych ale kredytobiorcy są różni. Kredyty powiązane z walutą obcą w latach 2006-2010 brali niemal wszyscy, także ekonomiści, prawnicy (również sędziowie), doradcy inwestycyjni czy listonosze. Stąd potrzeba indywidualnej oceny przypadku,
tj. przesłuchania kredytobiorcy przed sądem. Zazwyczaj po takim przesłuchaniu już wiadomo, w którym kierunku zmierza proces. Trzeci z czynników to argumentacja prawna. Jeżeli wszystkie z trzech elementów wypadną pozytywnie – istnieje duże prawdopodobieństwo wygrania sprawy. Zapadły w sprawie Państwa Dziubak (C-260/18) Wyrok TSUE niestety nie wystarczy.
Zdecydowaliśmy się na prowadzenie sprawy przeciwko bankowi, ale postępowanie jest odpłatne.
FAKT. Zarówno sąd jak i kancelaria prawna (adwokacka czy radcowska) pobiorą na wstępie opłatę za prowadzenie sprawy. W przypadku, gdy prawnik nie chce honorarium wstępnego, należy dokładnie prześledzić tę ofertę i zastanowić się, czy rzeczywiście podpisujecie Państwo umowę z prawnikiem. Jaka jest różnica między adwokatem/radcą prawnym a innym podmiotem z którym podpisaliśmy umowę? Niebagatelna, nie tylko co do odpowiedzialności cywilnej (której większość Spółek nie gwarantuje), kosztów postępowania (Spółki inkasują zazwyczaj 2-3 krotnie większe wynagrodzenie końcowe) i gwarancji rozliczenia z klientem (Spółka może zostać zlikwidowana, postawiona w stan upadłości albo po prostu niedostępna). Kancelarie adwokackie i radcowskie na żądanie klienta okażą polisę obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej, toteż w razie problemów z rozliczeniem czy prowadzeniem sprawy – ubezpieczyciel adwokata czy radcy prawnego niezwłocznie wypłaci należne odszkodowanie. W wyjątkowych sytuacjach można wnosić o zwolnienie z kosztów sądowych a w przypadku przegrania sprawy również o nieobciążanie przegrywającej strony kosztami postępowania. Decyzję podejmuje sąd na podstawie dokumentów finansowych i oświadczenia ubiegającego się o zwolnienie frankowicza.
Unieważnienie kredytu frankowego jest bardziej korzystne niż odfrankowienie.
FAKT. Z małym zastrzeżeniem. W sytuacji niektórych klientów i tylko tych, którzy nie mają możliwości jednorazowego rozliczenia się z bankiem w wyniku prawomocnego postępowania, odfrankowienie umowy wiązać się będzie z lepszą sytuacją, albowiem po uzyskaniu nadpłaty (wypłacanej na konto frankowicza) i zmniejszeniu salda kredytu wskutek wyeliminowania klauzul przeliczeniowych, osoby te mogą nadal spłacać kredyt w mniejszej wysokości i przy mniejszej racie. Unieważnienie jednak jest zawsze bardziej korzystne, gdyż z doświadczeń wiadomo, że redukcja zadłużenia sięga 60-70%, gdy w przypadku odfrankowienia jest to ok. 50%. Należy w tym miejscu również wskazać, że „jednorazowe” rozliczenie się z bankiem nie oznacza, że po prawomocnym wyroku unieważniającym umowę, następnego dnia musimy iść do banku i oddać kwotę pozostałego do spłaty kapitału.
Wynika to z faktu, że bank, jeżeli nie zdecydował się na tzw. powództwo wzajemne, nie będzie mógł w wyniku procesu frankowicza przeciwko bankowi, domagać się od frankowicza jakiejkolwiek spłaty. W tym celu bank musi wytoczyć odrębny proces i w dodatku wygrać go. Frankowicza bronić będzie wówczas art. 320 Kodeksu postępowania cywilnego, który przyznaje sądowi możliwość rozłożenia pozostałego do spłaty kapitału na raty (czyli podobnie jak kredyt tylko bez odsetek, kosztów, prowizji) i co najważniejsze – bez obciążenia hipotecznego.
Kancelaria, którą obserwujemy, proponuje jedynie powództwo o zapłatę z tytułu unieważnienia umowy i twierdzi, że to dla nas najlepsze rozwiązanie.
MIT. Należy od razu przyjrzeć się czy oferent, z którym Państwo negocjujecie jest podmiotem profesjonalnym czy tylko profesjonalnym z założenia, dla którego liczą się wyłącznie pieniądze z tytułu premii od sukcesu a z problemem wynikającym z wyroku zasądzającego wyłącznie zapłatę środków na rzecz frankowicza, frankowicz będzie musiał iść po poradę do następnego prawnika. Zapewne tym razem wybierze lepiej. Niezależnie od tego, profesjonalni prawnicy zajmujący się kredytami frankowymi powinni skierować do sądu w pierwszej kolejności roszczenie o ustalenie, że umowa jest nieważna a jako powództwo ewentualne domagać się zasądzenia środków pieniężnych.
W takiej sytuacji w sentencję wyroku wpisane jest, że Państwa umowa jest nieważna. Jest to podstawa do wykreślenia hipoteki z księgi wieczystej i dowód na to, że Państwa kredyt winien być rozliczony 1=1, czyli jeżeli dostaliśmy 200.000,00 zł to zwracamy 200.000,00 zł i ani złotówki więcej. W przypadku różnic w jedną albo drugą stronę (tj. frankowicz musi coś oddać bankowi albo bank musi oddać coś frankowiczowi), adwokat albo radca prawny odpowiednio sformułuje roszczenie, by w wyniku prawomocnego wyroku nie musieć drugi raz iść do sądu, czego nie gwarantuje wyrok z roszczeniem wyłącznie o zapłatę.
Teoria salda vs teoria dwóch kondykcji. Prawnik doradza mi teorię salda, czy to dla nas bezpieczne?
FAKT. Teoria salda, czyli orzeczenie sądu, które co prawda unieważnia umowę w całości i od samego początku ale pozbawia frankowicza możliwości domagania się zwrotu wszystkich dotychczas wpłaconych bankowi kwot jest dla frankowicza bezpieczniejsza. Dlaczego? Otóż zakładając uwzględnienie wyroku w oparciu o teorię dwóch kondykcji, np. spłacono 400.000,00 zł przy kapitale 200.000,00 zł sąd zasądził od banku 400.000,00 zł, bank wypłacił 400.000,00 zł na konto kredytobiorcy, bank z pewnością domagać się będzie (w kolejnym pozwie!) zapłaty kwoty 200.000,00 zł o ile uprzednio nie złoży zarzutu potrącenia. W takiej sytuacji frankowicz, wychodząc z jednego procesu, trwającego średnio 2-4 lata musi liczyć się z kolejnym sądowym procesem, stresem i kosztami. Tylko w jakim celu? Diabeł tkwi w szczegółach, więc chodzi zapewne o wynagrodzenie prowizyjne dla kancelarii, która będzie mogła się pochwalić (i uzyskać z tego tytułu prowizję), że ich klient uzyskał aż 400.000,00 zł.
Wynagrodzenie za korzystanie z kapitału – fakt czy mit?
MIT. Analizując obowiązujące regulacje prawne jak również poczynania banków i ich skuteczność w zakresie uwzględnienia roszczeń o tzw. wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, należy stwierdzić że to mit, wykreowany zapewne przez lobby bankowe, któremu zależy na odstraszeniu kredytobiorców – frankowiczów. Po pierwsze, w przypadku uwzględnienia podobnych żądań przez sądy, musiałyby one uwzględniać również powództwa wzajemne wytoczone przez frankowiczów bankom, za korzystanie z kapitału frankowiczów. Każda rata kapitałowo-odsetkowa, która przez lata spłaty stanowiła nienależne świadczenie na rzecz banku, była deponowana i wielokrotnie obracana w banku, który udzielał kredytów frankowych.
Jako, że pieniądz w takiej sytuacji jest niemożliwy do zidentyfikowania i do zindywidualizowania, należy stwierdzić, że roszczenia te muszą się wzajemnie wykluczyć. Po drugie nie sposób ocenić w jaki sposób bank miałby wykazać szkodę w postaci utraconych korzyści skoro istnienie kredytów frankowych można zawdzięczać prawnikom i zarządom banków, którzy wprowadzili takie umowy do obiegu. Na koniec dodać wypada, że dotychczasowe postępowania sądowe o tzw. wynagrodzenie za korzystanie z kapitału kończyły się niekorzystnie dla banków. I niech tak zostanie.
Na zakończenie zachęcam do podjęcia w pełni świadomej i przemyślanej decyzji o wyborze kancelarii do prowadzenia sprawy o tzw. kredyt frankowy. Znamy przykłady ogłoszeń kancelarii z całej Polski, którzy po przyjęciu klienta wstawiają w sieci ogłoszenia na zlecenie napisania pozwu, odpowiedzi na pozew czy sporządzenia wyliczeń do pozwu potrzebnych dla oszacowania wartości przedmiotu sporu.
Już raz podjęliście Państwo błędną decyzję o podpisaniu umowy kredytu indeksowanego albo denominowanego, niech ta druga – o skierowaniu sprawy do sądu, przyniesie wolność finansową.
Autor: Adwokat Michał Grabowski.