Wiele zapytań kierowanych do nas w ostatnim czasie dotyczy kredytów frankowych.
Kilka faktów:
- Nie widać szans na uchwalenie ustawy, która pozwoliłaby przewalutować kredyty we frankach po kursie korzystniejszym od obecnego,
- Prezes Kaczyński wraz z PAD wysyłają ów kredytobiorców do Sądów,
- W tym roku ok. 100 000 kredytów udzielonych we frankach ma 10 rocznicę spłaty. Średnia wysokość zaległości w momencie ich zaciągnięcia wynosiła ok. 220 tys. zł. Z wyliczeń Expandera wynika, że obecnie zadłużenie dla takiego kredytu to ok. 270 tys. zł. Niestety, nic nie wskazuje na to, że spadnie istotnie w najbliższym czasie.
Problemem okazuje się nawet zwrot spreadów, a właściwie ich części, gdyż prezydencki projekt zakłada(ł) zwrot różnicy między dopuszczalnym spreadem i tym faktycznie naliczonym przez banki. Sejmowa podkomisja do spraw ustaw frankowych poprosiła właśnie KNF o wyliczenie kosztów, które poniosą banki z tytułu zwrotu spreadów. Za miesiąc mamy dowiedzieć się, jakie będą kolejne losy nowego prawa.
Standardowy problem od którego wszystko się zaczęło to wysoki kurs franka, który utrzymuje się powyżej 4 zł. Co prawda, w tym roku złoty radzi sobie całkiem nieźle i wyraźnie się umacnia, ale to już nie 2 zł.
Jednocześnie frank zyskuje na wartości względem euro. To powoduje, że notowania franka szwajcarskiego (CHF) w naszym kraju nie spadają aż tak mocno jak euro. Przy obecnym kursie zadłużenie przeciętnego kredytu z 2007 r., czyli zaciągniętego na kwotę 220 tys. zł, wynosi ok. 270 tys. zł. Tak jest pomimo regularnego spłacania zadłużenia przez 10 kolejnych lat. Dla porównania, zadłużenie w przypadku takiego samego kredytu zaciągniętego w złotych wynosi ok. 175 tys. zł.